Wrażenia z czytania Anny Kareniny Lwa Tołstoja

Moje drugie podejście do Anny Kareniny zakończyło się sukcesem. Pierwszy raz sięgnęłam po powieść Lwa Tołstoja dwa lata temu, ale trzynastoletnia ja dobrnęła do jednej trzeciej, a potem się poddała. Chyba byłam za mała. W każdym razie, sromotna klęska nie zniechęciła mnie i oto dziś jestem, aby opowiedzieć Wam, jak mi się tę niezwykłą powieść czytało.

Szacunek wymyślono po to, by zasłonić to puste miejsce, gdzie winna się znajdować miłość.

Jak już wspominałam przy wpisie o Władcy Pierścieni nie czuję się na tyle obeznana z tajemnicami literatury, by móc zrecenzować jakąś klasyczną, znaną książkę, więc opisuje raczej jak mi się dany tytuł czytało. A moja relacja z Anną Kareniną pełna była wzlotów i upadków. Raz siedziałam, nie mogąc się oderwać, innym razem krzywo spoglądałam na leżącą na stole, ponad 900 - stronicową książkę, nie miając najmniejszej chęci otwarcia jej. Dlaczego?

Wbrew pozorom to nie jest historia tytułowej Anny, mężatki, której zdawałoby się w życiu niczego nie brakować. Poza tą jedną, ale chyba najważniejszą rzeczą. Miłości. Piękna kobieta, żona wysokiego urzędnika oraz matka kilkuletnietego syna wdaje się w płomienny romans z Aleksym Wrońskim. Pomimo katastrofalnych skutków tej decyzji, Anna nie cofnie się przed niczym w imię wielkiego uczucia. Drugi z głównych bohaterów do Konstanty Lewin, właściciel gospodarstwa na wsi, mężczyzna rozważajacy sens istnienia i pracy, a w dodatku beznadziejnie zakochany w Kitty Szczerbackiej również nie jest tu najważniejszym elementem. Ja powieść odebrałam przede wszystkim jako obraz szlachty pod koniec XIX wieku. Czym się zajmują, z kim się spotykają, jakie mają poglądy, pragnienia, obawy. Opisując życie bohaterów, Tołstoj namalował słowami sytuację tej bogatej warstwy społeczeństwa rosyjskiego w sposób dokładny, ale nieprzesadnie.

Zszedł na dół starając się nie patrzeć na nią zbyt długo, jak nie patrzy się na słońce. Ale nawet nie patrząc na nią widział ją, jak widzi się słońce.

Sposób narracji, na który zwróciłam uwagę już od pierwszych rozdziałów, jest niesamowicie płynny i zdaje się jakby przpływać z jednego bohatera na drugiego. Oprócz Anny i Konstantego trzeciosobowy narrator wszechwiedzący pokazuje sytuację z punktu widzenia brata Anny, Obłońskiego, jego żony Dolly, Karenina, Wrońskiego czy Kitty, co daje nam pełny obraz danej sytuacji. Inaczej na romans tytułowej bohaterki patrzy ona, jej rodzina, zdradzany małżonek, przyjaciele. Ma się więc wrażenie, jakby oglądało się rzeźbę, dokładnie obchodząc z każdej strony i zauważając różnorodne perspektywy. Co ciekawe, wszyscy Ci bohaterowie są ze sobą powiązani. Mamy Annę, której brat Obłoński jest przyjacielem Lewina i mężem Dolly. Lewin darzy uczuciem Kitty, siostrę Dolly, byłą znajomą Wrońskiego, który później jest z Anną. Koło się zamyka i choć na początku trudno to wszystko ogarnąć, z czasem wszystko staje się przejrzyste.

Chciałabym zwrócić uwagę na Annę i niesamowitą przemianę, jaka się w niej dokonała przez te kilkaset stron. Na początku widzimy pomocną, altruistczną, ale piękną kobietę, w której jest coś intrygującego. Akcja toczy się, a ta niezwykła istota powoli przemienia się w zdolną do wszystkiego desperatkę, która panicznie boi się, aby Wroński jej nie opuścił i aż kipi z zazdrości. Wykluczona przez społeczeństwo z powodu romansu, stara się udawać, że wszystko jest normalnie, ale czytelnik i tak wie, że nic w tej powieści nie zmierza do dobrego zakończenia. Przynajmniej w przypadku Anny, ukaranej przez los za porzucenie obowiązku żony i matki na rzecz uczucia.

Jeśli prawdziwe jest powiedzenie: ile głów, tyle rozumów, to również prawdziwe: ile serc, tyle rodzajów miłości.

Powieść Lwa Tołstoja rozpoznaje się przede wszystkim jako historię miłości Anny i Wrońskiego (który, tak swoją drogą, ma na imię Aleksy, tak samo jak mąż Anny, co nie jest przypadkowe), ale przecież jest tu tyle innych uczuć! Miłość rodzeństwa, rodziców i dzieci, ta nieodwzajemniona, a wreszcie czyste, niewinne uczucie, jakim Lewin daży Kitty Szczerbacką. Krzywię się, więc na stwierdzenie, że jest to opowieść jedynie o uczuciu tytułowej bohaterki.

Pisałam, że niekiedy nie miałam ochoty sięgać po książkę. Powodem były niektóre rozdziały, pisane z perspektywy Lewina. Nie żebym coś do niego miała, bo darzyłam tego bohatera sympatią, ale często prowadził długie wywody dotyczące użytkowania ziemi i rolnictwa. Miał gospodarstwo, więc nic dziwnego, ale nie znajdowałam tego tak ciekawym, jak pozostałych części historii. Oczywiście Lewin nie myśli tylko o pracy w polu, ale zastanawia się również nad wieloma innymi kwestiami, jak na przykład sensem życia i idealnym sposobem na spędzenie go, religią, wiarą, śmiercią. Widać tu, że Tołstoj przelewał swoje myśli w bohatera, możemy więc dowiedzieć się sporo o tym, co autor sądził o różnych zagadnieniach.

Cóż może być bardziej cennego od codziennych spotkań z mądrymi książkami.


Podsumowując, Annę Kareninę chciałabym wszystkim polecić. Radzę jednak zaopatrzyć się w cierpliwość i czas, bo nie jest to powieść, którą przeczytacie w dwa bądź trzy wieczory. Książka to obraz społeczeństwa rosyjskiego, z szczególnym uwzględnieniem szlachty, historia miłości, i to nie jednej, a także rozważania pisarza na ważne w życiu tematy.

9 komentarzy:

  1. Mam zamiar przeczytać tę książkę jeszcze w tym roku. Nie widziałam jeszcze tego wydania, ale jest przepiękne i muszę je mieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie można takie dostać? :)

      Usuń
    2. Książkę gorąco polecam, a wydanie ne należy niestety do mnie :( Jest to angielska edycja specjalna książki, która spodobała mi się tak bardzo, że postanowiłam ozdobić nią wpis

      Usuń
  2. Raczej na razie odpuszczę, ponieważ moja reakcja mogłaby być taka jak trzynastoletniej ciebie, niby mam rok więcej, ale mimo wszystko :D
    Zapraszam do mnie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno to czytałam, bardzo mi się podobało.
    Swoją drogą, czy to twój blog:
    http://freezethedreams.blogspot.com
    Przejrzałam tę historię dwukrotnie i darzę wielką miłością. :3 To ty?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to ja, ale nie przyznaję się oficjalnie do tego XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś z biegiem czasu stwierdzam, że stać mnie było na coś więcej

      Usuń
    2. Wiesz, pisałaś to chyba w wieku 13/14 lat, nie jest źle. A zaznaczę, że to jeden z nielicznych blogów, które mi się bardzo podobały. Może twoja historia była dziecinna, ale urocza i mam wrażenie, że... Piszesz bardzo szczerze. :) Cóż, niby banalne, ale bardzo lekkie i jednak wyjątkowe. Chętnie bym jeszcze przeczytała coś twojego.
      A ja jestem zdania, że blogi to nie książki - nie ich zadaniem jest bycie poważnymi i mądrymi.
      Aj, nadmienię jeszcze jedno - posiadasz bogaty słownik, a ja to doceniam.

      Usuń