Moja kolekcja jest uboższa o pierwszy tom, a ja od pięciu lat się zastanawiam, gdzie on zniknął |
Od samego początku była ogromnym sukcesem wydawniczym. I nawet najbardziej zaciekli hejterzy muszą przyznać, że wpływ na literaturę i popkulturę książka miała ogromny. Wytworzył się cały gatunek paranormal romance, opowiadający o miłosnych historiach nastolatków z istotami fantastycznymi. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że cała współczesna grupa młodzieżówek pochodzi od Zmierzchu, bo choć niby wcześniej były powieści dla paronastoletnich czytelników, dopiero saga Stephanie Meyer zwróciła uwagę na tę grupę odbiorców, przez co wielu autorów zaczęło publikować powieści, przeznaczone dla nastolatków właśnie. Teraz, po sukcesie Igrzysk Śmierci, prym w nurcie young adult wiedzie dystopia, ale co będzie za chwilę? Nie wiadomo.
Przed napisaniem tego posta przeczytałam trochę wpisów na blogach i obejrzałam co nieco na youtubie o tetralogii Meyer i wspomnieniami czytelników, związanymi z jej lekturą. Jak wiele razy powtarzały się słowa: Zmierzch sprawił, że pokochałam czytanie lub Dzięki Zmierzchowi moje zamiłowanie do książek powróciło.
I wiecie co? W sumie nieważne, czy od tamtego czasu ta osoba dalej czyta tylko młodzieżowki czy przerzuciła się na inne gatunki: czyta. To jest istotne. Czerpie przyjemność z chłonięcia słów i przeżywania niezwykłych przygód w swojej własnej głowie.
Sama z chęcią przyznam się do faktu, że gdyby kazano mi wybrać dziesięć najbardziej wpływowych książek w moim życiu (swoją drogą, to jest całkiem dobry temat na osobny wpis), Zmierzch byłby tam na pewno. W wieku lat siedmiu przeczytałam Harry'ego Pottera, który sprawił, że zakochałam się w czytaniu. Ale po serii Pani Rowling żadna książka nie miała w sobie tego czaru, żadna nie wciągnęła, nie sprawiła, że zapomniałam o bożym świecie. Aż do czwartej klasy podstawówki, kiedy znalazłam w domu czarną książkę z bladymi dłońmi trzymającymi jabłko na okładce. Nie jestem pewna, skąd się wzięła w naszym mieszkaniu, może mama albo tata chcieli przeczytać, bo wtedy był już to fenomen, ale ja o nim nie słyszałam. Był to troszkę zakazany owoc, bo rodzice zakazali mi tego czytać z powodu mojego wieku. Ale jeszcze nie wrócili z pracy. Nie mogłam się oderwać, więc całkiem szybko się wydało. Mama mi chyba jednak odpuściła, może stwierdzając, że w końcu znowu coś czytam z takim zaangażowaniem. A potem jakoś poszło. Książki filmy, plakat nad łóżkiem. Dalej słucham soundtracków, które są moim zdaniem cudowne. I choć nie powiem, że Zmierzch to dobra książka, powiem, że to ważna książka i za każdym razem, gdy o niej myślę, wpadam w taką lekką nostalgię. Z pewnością saga ma dla mnie ogromną wagę sentymentalną.
Chciałam napisać coś o wszystkich tych hejtach i ogólnointernetowym zjeżdżaniu Zmierzchu (nawet jeśli się nie przeczytało, ani nie obejrzało, bo to naprawdę ma sens), ale mi się nie chcę. Czasami głupio mi powiedzieć, że nie mam nic do tej serii, bo od razu dostaję krzywe spojrzenia, więc zdarzy mi się powiedzieć coś złego. W sumie to moje nastawienie do książki Meyer jest ciężkie, bo jest dla mnie ważna, ale wiem, że nie jest to pozycja dobra. A co do komentarzy, Internauci się nie zmienią, a mi szkoda słów. Z chęcią natomiast poznam Wasze opinie na temat sagi i podejściu innych do niej :)
PS: Z okazji dziesięciolecia ukazało się Life & Death, który jest... genderswapem Zmierzchu. Pomysł jakby wyjęty z fanfiction i oczywiście kolejna fala negatywnych komentarzy, że Meyer leci na kasę, ale tym, co mi się szczególnie spodobało była premiera książki tak niezapowiedziana. O jej istnieniu dowiedziano się dopiero w dniu wydania. Bardzo ciekawy pomysł, taka niespodzianka.
Właśnie - ten wpływ. U mnie także zaczęło się od Zmierzchu. A co do nowego dodatku - chętnie bym przeczytała. Kto wie, może styl pisarski pani Meyer się rozwinął
OdpowiedzUsuńJa kiedyś próbowałam to przeczytać, ale się znudziłam po dwudzeistu stronach ;) Plus, kto każe nazywać się Bellą? Też myślę, że to ładniejsze niż Iza, ale takie głupio sentymentalne i nadęte XD
OdpowiedzUsuńA tak serio: jak komuś się podoba, to czemu nie? I tak, ta książka sprawiła, że wampiry we współczesnej literaturze młodzieżowej wyglądają jak Edward (btw. Robert jest największym hejterem Zmierzchu na świecie ;), a nie jak Drakula. No i że w ogóle w takiej ilości się w tej literaturze pojawiają :D
PS: BEAU?! <3 <3 <3