Bo Oscar! O oglądaniu filmu ze wzgledu na nagrodę


Oglądając te wszystkie nominowane filmy jako część moich przygotowań do oscarowej gali zaczęłam zastanawiać się czy ma sens takie oglądanie filmów ze względu na nagrodę, bo ogólnie jest to dosyć źle postrzegane. Sama mam kilka uwag na ten temat i chciałabym się nimi z Wami podzielić.

Dosyć często słyszy się, że obecnie Akademia nic nie znaczy, jest niesprawiedliwa i zwyczajnie nie warto oglądać filmów nominowanych czy nawet zwycięskich, ponieważ prezentują one ten sam schemat. 

Rozumiem, że opinie te są w mniejszy lub większy sposób uzasadnione. Sam fakt akcji bojkotującej białe Oscary ukazuje, że istnieje spory problem, a i analizując zwycięzców ostatnich lat można dojść do wniosku, że Akademia rzadko nagradza film, gdzie w głównej roli nie ma biały heteroseksualnego mężczyzny. Widzę problem. Nie sądzę jednak, aby świadczyło to gorzej o jakości oscarowych filmów.

Zarówno Oscary, jak i inne nagrody filmowe (a nawet nie tylko filmowe, można to również zaaplikować do literatury czy muzyki) są wybierane przez grono jury. Tak, oczywiście są nagrody, gdzie zwycięzców wybierają widzów, te najbardziej prestiżowe mają zamknięty, elitarny można by określić skład. Są to ludzie związani ze świtem filmu, aktorzy, reżyserzy, krytycy. I choć ze średnią wieku i zróżnicowaniem rasowym członków Akademii nie jest za dobrze, trzeba przyznać, że są to osoby z doświadczeniem i wiedzą. 
Jeśli grono jury uznało dane dzieło za warte uwagi, a może wręcz wybitnie, coś musi w tym być, prawda? 

Dla mnie więc nominacja czy zdobycie nagrody jest rekomendacją. I to rekomendacją wartą uwagi. Może i wynika to z mojej niewiedzy i braku pewności siebie, ale jeśli profesionaliści postanowili wyróżnić dany film, taki amator jak ja również powinien zwrócić na niego uwagę. Oczywiście, jak i to w przypadku polecania książki czy filmu przez znajomych lub blogerów, dzieło możne nam się zupełnie nie spodobać. Myślę jednak, że warto zaryzykować.

Anga pisała o oglądaniu filmów ze względu na aktora. I taki grzeszek mam na sumieniu. Bardzo często sugeruję się obsadą, gdy wybieram co następnego powinnam obejrzeć i myślę, że na wyróżnieniu nagrodami można już bardziej polegać jako kryterium niż na fakcie, że na reklamującym produkcję plakacie widzę piękne znajome oczęta aktora. 




5 komentarzy:

  1. Ja na to patrzę, że nie da się obiektywnie ocenić najlepszego filmu danego roku. I tak samo sytuacja ma się z innymi kategoriami. I musimy pamiętać, że Oscary są przyznawane dosyć specyficznych filmom - nie do końca niezależnym, a jednak zazwyczaj trochę bardziej ambitnym. Oczywiście wiele zależy od promocji - wiele wybitnych dzieł zostało niezauważonych na gali. Zresztą jury nie mają obowiązku obejrzeć nawet wszystkich filmów nominowanych (co widać na przykładzie animacji - jakiekolwiek dzieła by nie były nominowane, to prawdopodobnie i tak nagroda przypadnie najbardziej znanemu Disneyowi).
    A jednak to nie znaczy, że Oscary są przyznawane filmom złym. No i pamiętajmy, że nagrody przyznawane są przez ludzi i np. jak pisała Zwierz, tak samo ja myślę, że Colin Firth dostał Oscara za "Jak Zostać Królem", głównie dla tego, że nie przyznano mu tej nagrody za "Samotnego Mężczyznę" (chociaż oczywiście wg mnie w obu filmach na nią zasłużył). Tak samo być może Leo dostanie w tym roku Oscara bardziej za całokształt niż za "Zjawę".
    PS: Można zignorować moją wypowiedź, bo oglądam mało filmów, ale za to dużo czytam o filmach, gali, związanych z nią problemach itd. ;) Kiedyż obejrzę wszystkie filmy nominowane w danym roku! Na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację nie da się obiektywnie ocenić, nie istnieje nic takiego, jak najlepszy film roku, ale to specyfika nagród w ogóle, ze są jak najbardziej subiektywne. Nie uważam, że nominacja to jedyne kryterium. Często wybieram produkcje, ze względu na historię, a nie dlatego czy jakieś jury ten film docenił. A to co robi niekiedy Akademia tez pozostawia wiele do życzenia. Pomimo tego jednak myślę, że nadal warto, choćby po to, żeby skonfrontować swoją opinię z ochami i achami oscarowego jury ;)

      Usuń
    2. Och, ależ ja też uważam, że nominacja do Oscara to mimo wszystko coś i kiedyś naprawdę zamierzam obejrzeć nominowane ;)
      I tak, to jest specyfika nagród w ogóle, ale chodziło mi o to, że właśnie wiele filmów jury oscarowe może nawet nie obejrzeć (bo miały za słabą reklamę, czy coś).
      Dlatego dla mnie nominacja, czy przyznanie Oscara to mega rekomendacja, ale nie uznaje tego za wyznacznik. Generalnie się z Tobą zgadzam.

      Usuń
  2. Ja bez bicia się przyznaję, że zawsze po gali rozdania Oscarów robię sobie oscarowy maraton i oglądam wszystkie zwycięskie filmy, a czasem nawet te nominowane, jeśli mam więcej czasu. I nie wydaje mi się, żeby było w tym coś złego - dla mnie fakt, że przyznano filmowi jakąś nagrodę jest ogromną rekomendacją, z której często korzystam i w zasadzie nigdy tego nie żałuję, nawet jeśli czasem ktoś mnie za to skrytykuje. To wcale nie oznacza, że oglądam tylko i wyłącznie filmy nominowane czy nagradzane, co to to nie! Mimo wszystko największą przyjemność i satysfakcję odczuwam wtedy, kiedy udaje mi się wyłapać jakąś niezauważoną perełkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twojego bloga, ale nie komentowałam nic od dawna dawna. Przybywam z małą sugestią - nie chciałbyś trochę zwiększyć czcionki? To chyba wszystkim ułatwiłoby trochę życie XD

    OdpowiedzUsuń