
Film z 2014 został wyreżyserowany przez Hiromasę Yonebayashi i opowiada o Annie, która choruje na astmę, dlatego też zostaje wysłana do krewnych na wieś. Kochająca rysować introwertyczna dwunastolatka nawiązuje tam niezwykłą relację z Marnie, intrygującą dziewczynką mieszkającą w pięknym domu po drugiej stronie zatoki i obiecującą chronić sekrety przyjaciółki. Z jej pomocą Anna będzie musiała zmierzyć się ze swoimi problemami.
Nie chcę to spoilerować nikomu historii, więc nie będę pisała nic o zakończeniu. Muszę zaznaczyć jednak zaznaczyć, że cała historia jest przepiękna, różne jej warstwy przenikają i łączą się, co sprawia, że film tworzy moim zdaniem idealną, zamkniętą całość, tak, że widz czuje się w pełni usatysfakcjonowany. Przynajmniej ja, osoba może nieco bezkrytyczna względem dzieł Studia Ghibli.

Naprawdę rozpłynę się jednak nad estetyką filmu. Co prawda nie jest to wielebny Hayao Miyazaki, kreska jest tu jednak piękna. Nadmorska miejscowość, piękne domy, a zwłaszcza posiadłość Marnie, zatoka ze swoimi przypływami i odpływami, wszystko to sprawia, że widz chce wręcz wskoczyć do ekranu. Charakter postaci został również świetnie oddany. Wystarczy chociażby spojrzeć na Annę z jej uczesaniem w chłopięcym stylu czy jasne, długie kręcone włosy Marnie, godne księżniczki.
Cały film jest niezwykle subtelni i delikatny, co podkreśla jak zawsze piękna muzyka. Film ten nie razi po oczach i dlatego niestety Oskara raczej nie dostanie. Uważam jednak, że jest to godne zakończenie pewnej ery Studia Ghibli. Wywołuje nostalgię i po obejrzeniu aż mam ochotę zrobić jakiś maraton z japońskimi animacjami.
Dziękuję! Właśnie skończyłam oglądanie tej produkcji i... Naprawdę było warto. A mówi to osoba nielubiąca japońskich animacji (przede wszystkim przez wzgląd na estetykę - nie podoba mi się degradacja światłocienia czy zmutowane proporcje twarzy)!
OdpowiedzUsuńAle ta historia jest... Urzekająca i wywołała we mnie małą lawinę łez i nieco uśmiechu. Podoba mi się subtelne przenikanie snu i prawdy, które tworzy intrygującą oniryczność w tym filmie. Bardzo polubiłam i wczuwam się w Annę, będąc do niej (tej zamkniętej w sobie) jeszcze nie tak dawno temu podobna.
To przypomniało mi, że anime to nie tylko krzykliwe, drażniące kolory, perwersja, okrucieństwo i kicz - niestety, tak przedstawia się większość "dzieł" (lub ja na takie tylko trafiam). I to właściwie za Twoją sprawą!
Sugeruję Ci poprawić frazę "z młodą, nieco zamkniętą w sobie młodą dziewczyną".
Pozdrawiam!
Nawet nie wiesz, jak mi miło. Ja również nie jestem fanką japońskich animacji, dla Studia Ghibli zawsze jednak robię wyjątek. W przeciwieństwie do tych często kiczowatych produkcji, tu mamy do czynienia z filmami bardziej delikatnym, jeśli można to tak nazwać, zarówno w kwestii animacji, jak i scenariusza.
UsuńI dziękuję za zwrócenie uwagi na powtórzenie, już poprawiłam :)
Pamiętam, jak kiedyś zachwycałam się kulturą Japonii, czytałam mangi i oglądałam każde anime, jakie tylko znalazło się w moim zasięgu. I chociaż ta fascynacja już dawno minęła, to sentyment do produkcji takich jak ,,Wilcze dzieci", ,,O dziewczynie skaczącej przez czas" czy właśnie filmów Studia Ghibli - pozostał. To ze względu na ten sentyment postanowiłam obejrzeć ,,Marnie...". I tak Studio Ghibli po raz kolejny bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, zabrało do świata pełnego magii i małych cudów, a potem pozostawiło w zachwycie i nadziei na kolejną taką animację. Oby powstawało jak najwięcej takich filmów! :)
OdpowiedzUsuń