Niedawno wróciłam z kina. Byłam na Kopciuszku oczywiście, więc jestem na świeżo, zwarta i gotowa, aby opowiedzieć wam, czy warto wybrać się na tę aktorską wersję klasycznej baśni.
Wiele osób mówiło, że w trailerze filmu jest wszystko: a czego się spodziewaliście? W przeciwieństwie do Maleficent jest to historia dość zgodna z (animowanym, nie baśniowym) oryginałem. Śliczna dziewczyna, której ojciec żeni się ponownie, a potem umiera. Macocha okazuje się wiedźmą z dwoma próżnymi i brzydkimi córkami, ale Kopciuszek, sprowadzony do roli służącej, nawet wtedy nie przestaje marzyć, że los się odmieni.
No cóż, mówiąc krótko jestem zachwycona i nie chciałam wyjść z sali kinowej, oczarowana filmem. Choć, jak już wspominałam wcześniej, scenariusz jest przewidywalny (i mnie to nie przeszkadza w tym wypadku) klasyczna historia została ożywiona. Coś, czego w oryginalnej animacji nie zobaczycie to historia Kopciuszka, zanim został Kopciuszkiem. Chodzi mi tu o uroczą historię jej rodziców, a także smutniejsze wydarzenia, które sprawiły, że los Elli diametralnie się odmienił.
Wizualnie filmem jest ucztą dla oczu. Niesamowite kostiumy, suknie, o których większość dziewczynek marzy w dzieciństwie (ja nadal), wystrój wnętrz, budynki, a nawet krajobrazy. Moją ulubiona kreacją z całego filmu jest chyba suknia ślubna bohaterki, która jest prosta, ale szykowna i naprawdę dodająca majestatu. Generalnie film ciekawie oddaje charakter postaci poprzez ich ubiór. Mamy Kopciuszka, która, aż do balu, chodzi w sukienkach naprawdę prostych, ale uroczych i nie wydaje się zbyt przejmować swoim ubiorem. Z drugiej strony są córki Lady Tremaine: Gryzelda i Anastazja. Kolorowe, egzotyczne, bogato zdobione, ale dość kiczowate. Jakby nadmiarem wzorów i kolorów starały się ukryć pustkę wnętrza. Ich matka nie różni się bardzo, z tym, że pomimo kolorów nie ma kiczu, a dosyć krzykliwa elegancja. Dobra wróżka to po prostu oślepiająca magia; i w zachowaniu, i ubiorze.
Dobór aktorów okazał się świetny, choć na początku miałam wątpliwości. Z Lily James nie miałam problemu, po prostu wiedziałam, że jest doskonałym Kopciuszkiem. Moje obawy dotyczyły głównie księcia, ale czekała mnie miła niespodzianka, bo Richard Madden dobrze sprawdził się w roli księcia. Było oczywiście trochę piszczenia, bo ja nie potrafię pójść na film, a zwłaszcza związany z moim fandomem i nie reagować. Najbardziej interesującą decyzją, co do obsady, było dla mnie obsadzenie Heleny Bonham Carter jako wróżki i Cate Blachett jako macochy. Aktorki te są kojarzone z rolami przeciwnymi do tych z Kopciuszka. Chyba nikt nie zdziwiłby się, widząc Helenę jako kolejną demoniczna kobietę, a Cate uosobienie dobra. Obydwie jednak były cudowne (a śmiech lady Tremaine to dla mnie hit).
Film, choć z pozoru bez zaskoczeń, przedstawia bohaterów w nieco innym świetle. Mam nadzieję, że w końcu ludzie przestaną mówić, że Kopciuszek, jedna z moich ulubionych księżniczek Disneya, to postać słaba, mało wyrazista i płytka. Takie opinie często widzę w Internecie i zwyczajnie się z nimi nie zgadzam. Dodatkowo, postać księcia, któremu w animowanej wersji nie poświęcono wielu linijek, tu staje się dużo ciekawszy. W filmie było wiele śmiechu i trochę smutku. Nie chce Wam jednak opowiadać dlaczego, bo musicie zobaczyć to na własne oczy.
Podsumowując, film polecam fanom oryginalnej animacji, ale również osobom, które chcą spędzić mile chwile w filmie, sycąc oczy pięknem Kopciuszka.
PS: Pewnie wiele osób będzie chciało wybrać się do kina, ze względu na krótkometrażówkę Frozen Fever (Gorączka Lodu) i powiem wam szczerze: nie warto. Naprawdę się zawiodłam. Piosenka była niechwytliwa, humoru niewiele, a i po fabule spdoziewałam się czegoś więcej. Jedynym momentem pozytywnej histerii było kilkusekundowe pojawienie się Hansa, którego, jeśli tego nie wiecie, uwielbiam, ale tak to szału nie było. Mówiąc krótko, cieszcie się, bo Kopciuszek, a nie krótki metraż przed nią
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Chyba mnie zachęciłaś. Ogólnie Kopciuszka skreśliłam z listy filmów do obejrzenia po trailerze - wydawał się efektowny... Ale nic poza tym, dużo efektów specjalnych, uczta dla oczu, lecz nic więcej.
OdpowiedzUsuńWychodzi jednak na to, że chyba będe zainteresowana tym filmem, pociułam pieniążki :)
Moja znajoma była, bardzo poleca. Teraz jeszcze widzę Twoją opinię - może się wybiorę.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://chcecosznaczyc.blogspot.com/
"Frozen Fever" jest w kinach z dubbingiem, czy z napisami?
OdpowiedzUsuń