Fangirl - Ranbow Rowell

Już wiem, że Pani Rowell to moje wielkie odkrycie tego roku. Przeczytałam wspaniałą Eleonorę i Parka i zastanawiałam się, czy zrecenzować ją, czy właśnie Fangirl (tak, jestem zbyt leniwa na obie). Jednak, jako, że tematyka  przedstawionej w tytule powieści jest mi o wiele bliższa postanowiłam napisać Wam właśnie o niej. Dziś fangirl opowie Wam o Fangirl.

Domem Cath jest fikcja. Świat Simona Snowa, pełen przygód, magii i niebezpieczeństw. Niepozorna i nieśmiała w realnym życiu, w internecie cieszy się sporą popularnością jak autorska simonowego fanfiction. Gdy razem ze swoją bliźniaczką zaczynają college, wszystko się zmienia. Wren, jej siostra, z którą zawsze była blisko, postanawia zacząć żyć po swojemu, z dala od Cath. Dziewczyna musi odnaleźć w sobie na tyle siły, aby otworzyć się nowych ludzi i doświadczenia.

I od czego ja mam tu zacząć? Czy naprawdę muszę tłumaczyć, jak bardzo utożsamiam się z główną bohaterką? Bo choć każdy Simona Snowa zna, oglądał filmy lub czytał książki, dla dziewczyny to coś więcej. Niekiedy czuje, że bliższa jest jej fikcja niż rzeczywistość. Nieco zagubiona i stojąca w cieniu przebojowej siostry, może otworzyć się w Internecie, gdzie ludzie z całego świata o podobnych zainteresowaniach podziwiają ją. Przyznaję się szczerze: płakałam. I to dużo więcej, niż przy Eleonorze i Parku. Najzabawniejsze jest jednak to, że to nie jest nawet smutna powieść. Są poważniejsze momenty, ale to raczej lekka pozycja. Jednak ilość uczuć Cath, które teraz bądź kiedyś odczuwałam: wyobcowanie czy ekscytację, ale też strach, związany z końcem serii. Niektórzy się śmieją, to tylko kolejna książka. Nie. To koniec pewnej epoki. Dorastaliśmy z bohaterami, przeżywaliśmy z nimi wzloty i upadki, uciekaliśmy do ich świata i zaprzyjaźnialiśmy się z nimi, a tu nagle koniec. Już nigdy nie przeczytasz, co robił Percy albo Harry. Nie czekają Cię w ich świecie nowe niespodzianki. Światy fikcyjne, które dla nas były bardziej rzeczywiste niż część prawdziwego życia urywa się nagle. Płakałam więc nie tyle z powodu akcji książki, ale jej prawdziwości.


To really be a nerd, she'd decided, you had to prefer fictional worlds to the real one.

Ogromnym podziwem darzę Panią Rowell za podjęcie takiego tematu, jak fandom. Jest to coś niecałkiem jeszcze znanego społeczeństwu, traktowane bardziej jako niezdrową obsesję niż styl życia. A moim zdaniem wartym spisania jest sposób życia fangirls. Życia, którego centrum jest jakiś fikcyjny świat. Ludzie nie potrafią zrozumieć, jak bardzo można się przywiązać do książki, filmu czy serialu. Nie rozumieją, że po obejrzeniu (/przeczytaniu) nie można zwyczajnie przejść dalej do innych pozycji i że samo dzieło to za mało, dlatego rysujemy, piszemy, montujemy, fotografujemy. Dlaczego? pytają. Musisz skupić się na rzeczywistości. Czasami jednak wolisz żyć życiem innych, bardziej ciekawym, pełniejszym. Chcesz zniknąć. I nie wywodzi się to zawsze z głębokich problemów, nie musisz mieć beznadziejnego życia, tylko tamto jest po prostu lepsze.

Why do we write fiction?" Professor Piper asked.
Cath looked down at her notebook.
To disappear.



W czasie lektury nietrudno się domyślić, że Simon Snow to odpowiednik Harry'ego Pottera. Szkoła Magii, artefakty, poszukiwania. Natomiast fanfiction głównej bohaterki to potterowski odpowiednik opowieści o parringu Drarry (Harry/Draco). I choć za tą parą nie przepadam, Simon i Baz są razem uroczy. Wraz z rozwojem akcji, nabieramy pewności czym w naszym świecie byłby Snow, aż w końcu... Bum! Bohaterowie Fangirl wspominają Pottera. Nie powiem, żeby niszczyło to wszystkie te delikatne aluzje do sagi Rowling, ale pytania zaczynają narzucać się same: jeśli każdy słyszał o Simonie Snow i jest to fenomen na światową skalę, to co z Harrym? Jak on wygląda w świecie Cath? Gdybym mogła, wycięłabym ten fragment, choć nie zmienia on faktu, że książka była dla mnie cudowna.

W pewnym momencie Cath nawiązuje znajomość z przyjacielem swojej współlokatorki, Levim. Levi... To jest chyba najbardziej urocza osoba, o jakiej przeczytałam. Sposób, w jaki się zachowuje, jak akceptuje dziwactwa Cath i wspiera ją. Nie mam ani procenta jego cierpliwości, pogody ducha i oddania. Do tego żarty, które niekiedy doprowadzały mnie do takiego napadu śmiechu (a w sumie nieczęsto śmieje się na głos z jakiegoś książkowego humoru), że moja mama wchodziła do pokoju i patrzyła na mnie dziwnie. Gdybym mogła sobie wybierać przyjaciół z fikcyjnych światów, Levi byłby cudownym kumplem. Mieć takie Emergency Dance Party i dostawać kawę, gdy jestem zmęczona bądź smutna - marzenie. 

You give away nice like it doesn't cost you anything

Podsumowując, musicie przeczytać Fangirl! To jest rozkaz. Z powieścią o tak niezwykłej tematyce jeszcze w życiu się nie spotkałam i mam wrażenie, ze historia Cath na długo pozostanie w moim serduchu. Do tego masa słodkości (ale nie przesadzonej), zmieszana z poważniejszymi tematami, takimi jak akceptacja życia, depresja czy samotność. Możecie zabrać się za książkę wcześniej lub później, czekając do polskiej premiery, którą zawdzięczamy wydawnictwu Moondrive. Tak czy siak, przeczytajcie!

PS: wspomnę jeszcze o małym szczególe, ale niezwykle umilającym lekturę. Pod koniec każdego rozdziału czeka na nas fragment opowieści o  Simonie Snowie, albo z oryginalnych książek albo z fanfiction Cath.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam "Eleonorę i Parka" i jestem zachwycona. To wszystko jest takie cudowne i proste, i... sama nie wiem. Pani Rowell odwaliła przy tym kawał dobrej roboty i jeśli podobnie jest w "Fangirl" to z całą pewnością po nią sięgnę. Podoba mi się pomysł stworzenia uniwersum Simona Snowa, wzorowanego na "Harrym Potterze", zwłaszcza że to dość bliska mi seria. No i te wstawki na końcu c: To taki wspaniały pomysł!
    Zostałaś nominowana do tagu, szczegóły na: http://polka-ze-wpomnieniami.blogspot.com/2015/04/1-tag.html ;) Mam nadzieję, że przyjmiesz, ponieważ jest całkiem przyjemny. Prosiłabym także o odpowiedź tu, w komentarzu.
    Pozdrawiam!
    clarity

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam to czytać i jeżu, jakie to jest dobre! Z Cath czasem się utożsamiałam bardzo (wszystkie aspołeczne sceny :), czasem trochę mniej, ale nigdy nie irytowała mnie tak jak to robi większość bohaterek powieści młodzieżowych. A Levi? uahfkshfiah, on jest taki cudowny! No i Reagan - to jest moja absolutna mistrzyni. A Wren też była cudownie napisana. Zresztą w tej książce nie ma źle napisanych postaci. Każdy, nawet epizodyczny bohater ma cudownie rozbudowaną psychikę. Naprawdę, jestem tą książką zachwycona. No i nareszcie mam swoje OTP (i nie jest to Simon i Baz, hehe... chociaż oni też są uroczy)
    A propo Simona i Baza - jak Drarry jest napisane, to też jest bardzo dobre, serio! Wszystko zależy od autora.
    Aaagh, ta książka była taka urocza!

    OdpowiedzUsuń