
Ogniste ptaki, które pod koniec życia spalają same siebie, aby odrodzić się z popiołów były uznawane za symbol kręgu życia i słonecznego cyklu już za czasów starożytnych. Egipcjanie, Grecy i Rzymianie wspominali feniksy od najdawniejszych czasów, aby później symbol ten przejęli chrześcijanie.
Grecki
historyk, Herodot wspomina o feniksie, pisząc również, że na własne oczy go
widział, ale oglądał na malowidłach. Opisuje go jako orło-podobnego ptaka,
który po odrodzeniu zbiera prochy swego poprzedniego wcielenia, aby w
wydrążonym pniu mirry i zanosi do świątyni słońca w Heliopolis w Egipcie i
sklada w ofierze bogu Ra. Według niektórych to właśnie w świątyni dokonywwał
samospalenia, na przygotowanym przez kapłanów specjalnym stosie. Choć teraz
stworzenie to kojarzy nam się z gatunkiem, Pilniusz Stary twierdził, że na
całym świecie istniał tylko jeden feniks. W niektórych źródłach znaleźć można
informację, że ten szlachetny długowieczny ptak odradzał sie dopiero po trzech
dniach. Nic więc dziwnego, że chrześcijane skojarzyli go z Chrystusem i, choć teraz
to już mało popularny symbol, ustanowili symbolem zmartwychwstania. Ogniste
ptaki znajdziemy jednak nie tylko w tradycji Europy Zachodniej. Słowiański
żar-ptak to przypominające pawia z płąnącym ogonem stworzenie o magicznej mocy.
W jednej z baśni Maryushka tworzyła tak piękne hafty, że
wprawiły one w zazdrość czarownika, złego, że śmiertelnczka umie stworzyć
coś piękniejszego niż on. próbowal ja kusić, obiecał nawet manowanie hafciarki królową, ale ta nie chciała opuścić wioski. Zły mag zamienił się w sokoła, Maryuskę przemienił w żar-ptaka. Tuż przed śmiercią w szponach ptaka, dziewczyna upusciła ogniste pióra na ulice wioski, aby pozostawić tam swój znak na zawsze. Pióra widoczne są tylko dla tych, co kochają piękno i pięknie postępują. W hinduiźmie istnieje bóstwo Garuda, przedstawiany jako złoty słoneczny orzeł. Ciekawą odmianę tego stworzenia znajdziemy w Chinach. Fenghuang, władca wszystkich ptaków, pojawiał się na azjatyckich rysunkach już 7 tysiącleci temu. Symbolizował południową stronę świata, a także był symbolem cesarzowej. Jako, że smok oznaczał cesarza, te dwa zwierzęta w parze były oznaką idealnej relacji w małżeństwie oraz przeciwieństw (ale takich pozytywnych, uzupełniających się) yin i yang.

To już chyba zwyczaj, aby akapit o stworzeniach we współczesnej kulturze zaczynać od Pottera. Nas ognisty ptaszek jest przecież nawet w tytule piatej części serii, choć pojawia się już dużo wcześniej. Albus Dumbledore był wlaścicielem Faweksa, ktory w Komancie Tajemnic pomógł głównemu bohaterowi w walce z bazyliszkiem. Feniks był także patronusem dyrektora Hogwartu, a po jego śmierci zalamentowal i odleciał, aby nie byc widzianym nigdy więcej. W książce przypisuje sie mu wiel magicznych właściwości jak choćby uzdrawiająca moc jego łez czy pióra, z których produkuje się rdzenie różdżek (miał taką chociażby sam Harry czy Lord Voldemort). Feniks pojawia się także w czwartej części sagi Colleen Houck o tygrysiej klątwie. Jest to o tyle ciekawe, że mamy tam doczynienia z mitami hinduskimi, więc jest to kolejny dodwód na to, jak powszechny wszędzie był wizerunek ognistego ptaka. W Opowieściach z Narni, a konkretnie Siostrzeńcu Czarodzieja feniks przebywa w ogrodzie na wzgórzu, gdy Digory pojawai sie tam, aby zdobyc jabłko dla Aslana. Może to trochę naciąganę, ale wspomnę również o Jean Grey z X-Menów, która w wyniku wypadku połączyła sie z mityczną istotą Phoenix i zyskała nowe niesamowite zdolności (choć telekinezą i telepatią juz wcześniej władała).

,,Monstrum miesiąca" to chyba moja najbardziej ulubiona seria na Twoim blogu. Można się dzięki niej dowiedzieć tylu fantastycznych (i to w każdym tego słowa znaczeniu!) rzeczy :D Czytanie tych wszystkich informacji o Feniksach było czystą przyjemnością, nie mogę się już doczekać kolejnego posta!
OdpowiedzUsuńTeż najbardziej lubię tę serię, bo piszesz bardzo przyjemnie, spójnie i ciekawie.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, oglądałaś ""Annę Kareninę"? Właśnie skończyłam i jest bardzo przyjemnym uzupełnieniem dla książki, nietypowo zrobionym... Mimo pominięcia wielu wątków oddaje główne myśli książki, chociaż społeczeństwo rosyjskie nie jest tak szeroko omówione. Ale i tak warto zobaczyć. :) Mnie pozytywnie zaskoczył, bo zazwyczaj ekranizacje długich książek nie wypadają dobrze.
No i Anna i Kitty! Są absolutnie przepiękne! A Lewina polubiłam jeszcze bardziej.
Mówisz o wersji z Kierą, prawda? Film oglądałam i podobał mi się. Myślę, że tak obszernej powieści nie da sie zmieścić w dwie godziny fimu, ale główne wątki zostały poruszone. Szczególnie zwróciłam uwagę na niesamowity aspekt wizualny, począwszy od muzyki i strojów (nieadekwatnych historycznie, ale i tak cudnych), aż po konwencję życia jako teatru :)
UsuńTak. :) Właśnie bardzo podobał mi się ten pomysł z teatrem...
UsuńChociaż w sumie nie lubię Wrońskiego, ech. W książce też nie budził mojej sympatii, był taki... Przemądrzały.
A w filmie to chyba nawet Lewin jest od niego przystojniejszy, ale to moje zdanie. XD