Kocham jesień

Już dobrych parę lat temu stwierdziłam, że jesień jest moją ulubioną porą roku. I choć trzeci kwartał 2015 roku to będzie chyba przede wszystkim stres, związany z nową szkołą i masą nauki w liceum, nadal cieszę się, gdy widzę na termometrze, że temperatura opada, a ja w końcu mogę się przerzucić na to co lubię najbardziej, swetry. To też kakao i książka, Halloween, deszczowe popołudnia, kolorowe liście i weekendy spędzone pod kocem.

Może jestem bardzo romantyczna i naoglądałam się za dużo jesiennych obrazków na tumblrze. Pewnie jesień nie będzie taka ładna i kolorowa i jak zwykle się zawiodę, bo zbyt wiele oczekuję. Zamiast chodzić na spacery, będę musiała się uczyć i tak dalej. Ale lubię tę atmosferę, która istnieje w mojej głowie. To mnie lepiej nastraja i nie jestem już tak przerażona kolejnym dniem spędzonym w szkole. I nawet herbata czy kakao popijane podczas przewracania stron powieści sprawiają jakąś większą radość. O założeniu swetra nawet nie wspomnę. Każdy w końcu powtarza, że ważne jest nastawienie, a ja podczas jesieni mam nastawienie, no cóż, jesienne.

Postaram się więc robić jak najwięcej rzeczy, które sprawiają mi radość. Będę czytać jak najwięcej mogę. Pić hektolitry kakaa i co najmniej tyle samo herbaty. Chodzić na spacery do parku, na wystawy i do kina. Wydać fortunę na Targach Książki, bo od paru lat to jest już tradycją. Zrobić maraton halloweenowych filmów i przygotować fajne przebranie, które i tak zobaczy tylko moja przyjaciółka. Wydrążyć razem z nią dynię. Zrobić zdjęcia drzew. Może ruszyć się w piątkowy wieczór sprzed laptopa i upiec szarlotkę z cynamonem.

Pewnie brzmię strasznie głupio, ale wiecie co? W sumie mnie to nie rusza. Ten post jest chyba najbardziej osobistym, jaki dotąd napisałam i w sumie nie wiem dlaczego, bo mówię tu o obrazkach z tumblra. Powinnam pewnie napisać kolejny post o książce i filmie, ale naprawdę chcę, żeby ktoś to przeczytał. Nawet jeśli w komentarzu napisze, że jestem żałosna. Po prostu kiedy zakładałam bloga, obiecywałam sobie, że będę pisać o wszystkim, na co mam ochotę, bo gdybym rygorystycznie trzymała się zasady: piszę tylko o książkach, blog znudził by mi się już parę miesięcy temu. I tak większość wpisów jest o literaturze, ale przynajmniej mam tę swobodę, że, gdy tak jak dzisiaj, poczuję potrzebę napisania o czymś zupełnie innym, to mogę.

Nie chcę zmądrzeć, przynajmniej nie w jednym tego słowa znaczeniu. Stracić wszystkie marzenia i być realistką, zwłaszcza, że już niekiedy zauważam, że mam zadatki na cynika. Kończąc ten pozbawiony sensu wpis (naprawdę, w sumie zero tu konkretnej treści), którego pewnie za niedługo będę się wstydzić, w najbliższych miesiącach będę starać cieszyć się wszystkim.

PS: Myślę, że niedługo pojawi się wpis, pełen piosenek, które kojarzą mi się z jesienią, a także książek i filmów, za które mam zamiar się zabrać w najbliższych miesiącach.
PPS: Ach, i czy przeszkadzał by Wam post bez żadnej treści, tylko z nierealnie pięknymi zdjęciami jesieni?

2 komentarze:

  1. Ja też jesienią mam jesienne nastawienie :) to dla mnie pora... fazy na blogi. Nie wiem czemu, ale wtedy "smakują" mi lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog = twoje miejsce w internetach, a jak komuś się nie podoba, to wyrzucić za drzwi ;).Ja w sumei przez długi czas myślałam, że lubię jesień tylko dlatego, że mam wtedy urodziny, a dopiero potem zorientowałam się, że powodów jest więcej (brak upałów, jednocześnie brak mrozów i brak okropnej, śmierdzącej wiosny, kiedy nie wiem, czy mogę się już lekko ubrać, czy czekać jeszcze trzy miesiące).
    Ej, nie ogarniam tego: liceum to masa nauki. Znaczy się rzeczywiście wszyscy się uczą (dziwne :o), a rozszerzenia to w ogóle jakaś pomyłka (zwłaszcza jak do trzech rozszerzonych przedmiotów dochodzi pięć godzin francuskiego w tygodniu + masa nauki z polskiego, bo nauczycielowi się wydaje, że wszystkich to interesuje. Well, mnie interesuje bardziej, niż chemia, ale to tylko ja).
    Najpiękniejsze jesienią są i tak krakowskie planty, chociaż może mi się wydają takie cudowne głównie dla tego, że mam masę cudownych wspomnień z podstawówki, kiedy skakaliśmy w góry liści ;) W sumie to chyba sobie poskaczę w tym roku znowu - ja też zdecydowanie nie zamierzam dorastać :)

    OdpowiedzUsuń