
Młody pisarz ma przyjemność być sąsiadem niesamowitej Holly Golightly, tajemniczej, przebojowej, kochanej przez wszystkich młodej kobiety, pracującej jako dama do towarzystwa. Historia znajomości z nią przyniesie pełno niespodzianek i przygód, zwłaszcza, że sąsiadka obraca się również w towarzystwie mafii.
Ja się nie przyzwyczajam. Nigdy i do niczego. Kiedy się przyzwyczajasz, to jakbyś umierał.
Ta niedługa książka w sposób barwny pokazuje Nowy York lat 40. To kraina przyjęć, rozluźnionych obyczajów i pogoni za bogactwem. Sama Holly to uosobienie wolności, o czym świadczy chociażby jej profesja czy dopisek na skrzynce pocztowej bohaterki, głoszący 'W podróży'. Kobieta nie wie, co się może stać jutro, gdzie wyląduje i z kim. I chyba o tym jest ta książka. Któż z nas nie marzył o przygodach, niesamowitych historiach, których bohaterem będziemy my sami? Codzienność Holly jest pełna niezwykłych zdarzeń, ale bohaterka nie może się pogodzić z tym, że kiedyś trzeba będzie się ustatkować. Niby marzy o mężu, ale albo zakocha się w niewłaściwym mężczyźnie, albo jej wybranek jej się znudzi. Ta ciągła pogoń za nieznanym w końcu wypędzi bohaterkę z życia narratora.

Ale nie można oddawać serca dzikim stworzeniom: im bardziej się je kocha, tym silniejsze się stają. Mają siłę, żeby uciec do lasu. Albo polecieć na drzewo. A wreszcie wzlatują pod niebo. I tak to się kończy, panie Bell. Jeżeli pokocha pan dzikie stworzenie, już zawsze będzie się pan wpatrywał w niebo.

Wymowa tego opowiadania jest więc jasna. Kolejna dosyć istotną różnicą między ekranizacją, a książkowym oryginałem jest zakończenie. W filmie, oczywiście finał typowo hollywoodzki. Książka natomiast, po raz kolejny udowadnia, że Holly to dzikie stworzenie. Wylądowała na drugim końcu świata z żonatym mężczyzną, kolejnym, którego nie będzie mogła mieć.
Mam wrażenie, że przez film opowiadanie Capote'a zostaje zdegradowane do rangi uroczej opowiastki, a tak naprawdę kryje się za nim znacznie więcej. Gorąco zachęcam więc do lektury, niezależnie czy już obejrzeliście kultową produkcję z 1961 roku czy jeszcze nie mieliście przyjemności oglądać na ekranie przygód Holly.
PS: Nie pisałam ponad tydzień, bo jestem w nowej szkole i staram się tam odnaleźć
O mój Boże *o* Jest książka i to w dodatku taka cudowna. Muszę się w nią zaopatrzyć.
OdpowiedzUsuń