YA tego nie czytam!

Nie bardzo wiem, jak mam zacząć ten wpis, bo jedyne, co przychodzi mi do głowy to: nie lubię książkowych snobów. Zaraz wyjaśnię, o co mi chodzi, ale po prostu zdanie to musiało znaleźć się na początku, bo post chciałam napisać od dosyć dawna.

Dla osób, słyszących to pojęcie po raz pierwszy: książkowy snob to osoba czytająca tylko jeden gatunek książek i niezwykle się tym szczycąca. Zazwyczaj jest to klasyka. Ponadto, snobik ten spogląda z dezaprobatą na każdego, kto sięga po inny rodzaj literatury.

O Boże, jak tacy ludzie mnie denerwują. Czytanie klasyki (bo skupię się na tych snobach od klasyków) nie czyni z ciebie lepszego człowieka od fana fantastyki czy powieści graficznych! Sama ostatnio zaczytuję się ostatnio w uznanych powieściach sprzed dziesięcioleci, ale na pewno nie uważam, że jestem z tego powodu jakąś elitą czytelniczą. Oczywiście literatura klasyczna praktycznie zawsze jest lekturą skłaniającą do myślenia, powodującą refleksję nad otaczającym nas światem i sobą samym (przynajmniej powinna) i może Ci się podobać najbardziej ze wszystkich gatunków, ale jeśli uważasz się z tego powodu lepszego od innych, to te wszystkie książki niewiele Ci dały.

Kolejną sprawą jest argumentacja, że czytanie książek z gatunku YA (young adult) jest bezsensu, bo to nie jest mądra lektura. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, mój mały snobku, że ludzie jak ty są powodem, dlaczego tak duża część naszego społeczeństwa nie czyta. Tak, właśnie ty. Niestety utrwalił się stereotyp jako nudnawej lekturki, pełnej niezrozumiałej treści i zbyt mądrych słów, przy których trzeba się męczyć na języku polskim. I choć z takim poglądem też nie całkiem się zgadzam, bo lubię czytać lektury, to na nie szczęście dużo osób uważa, że książka może być tylko taka. To upraszczanie funkcji literatury. Bo choć w mojej opinii dobra książka, to taka przy której się myśli, czytanie to też świetna zabawa! Naprawdę cieszę się, że istnieją takie książkę, które mają być po prostu rozrywką, a chyba każdy ma czasami ochotę się odmóżdżyć. I czemu nie przy książce zamiast filmu?

Teraz jednak zabrzmiało to tak, jakby YA było gatunkiem książek nie wymagających żadnego umysłowego zaangażowania, a to jedna z najidiotyczniejszych opinii, z jaką miałam do czynienia. Wręcz uwielbiam ludzi (w mojej głowie to ocieka ironią), którzy nie przeczytali ani jednej powieści young adult lub całą swoją wiedzę opierają na Zmierzchu, a gardzą tym gatunkiem . Taka osoba to dla mnie ignorant, bo jest tyle tzw. młodzieżówek, przez które nie spałam nocami albo spędziłam godziny przy oknie, zastanawiając się nad sensem różnych spraw.

Ten niedługi wpis podsumuję słowami, że według mnie powinno się czytać różne gatunki, aby zobaczyć świat z różnych stron i  poznać różne punkty widzenia, a jeśli już lubisz tylko swój jeden gatunek nie traktuj innych gorzej dlatego, że nie sięgają po to, co ty. Książka to ksiażka, zawsze dobry pomysł. I nie utrwalaj stereotypu, że czytelnik klasyków, to zawsze straszny chwalipięta. Proszę.

5 komentarzy:

  1. Osobiście czytam wszystko - i młodzieżówki i klasyki i obyczajówki i fantastykę i kryminały. Wszystko. I wiele razy spotykam się z opinią, że studiuję, a czytam książki dla młodzieży, że coś jest ze mną nie halo. A wiesz, co zauważyłam? Że kiedyś czytałam YA dla historii. A teraz, może rzeczywiście z niektórych tych opowiastek wyrosłam, ale widzę w nich coś, czego nie widziałam wcześniej. Doszukuję się drugiego dna, analizuję psychikę bohaterów - i okazuje się, że często można tam znaleźć coś bardziej wartościowego niż w klasykach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w 100%, YA też jest wartościowe. I trzeba czytać to, co się nam podoba :)

      Usuń
  2. Miałam napisać wpis na ten sam temat, tylko zacząć go od słów "nienawidzę buractwa". Szczerze? Jeśli spotykam ludzi, którzy czytają klasyki, to raczej są otwarci na literaturę YA. "Snobki", które znam zaczytują się w kryminałach i "prawdziwej fantastyce" i raczej tacy ludzie bezzasadnie krytykują młodzieżówki.
    Osobiście uważam, że dobra książka, to dobra książka. Mogą nią być "Nędznicy", może nią być młodzieżowe "Fangirl". Wiadomo, książki YA mają spełniać inne zadanie, wywoływać inne emocje i oddziaływać na czytelnika innymi środkami, ale w gruncie rzeczy, tak jak napisałaś, mogą tak samo skłaniać do myślenia.
    Myślę jednak, że wiele pisarzy młodzieżówek jest odpowiedzialnych za niezbyt dobrą opinię o tym gatunku. Nienawidzę tego momentu, kiedy zachęcona opisem jakiejś książki "młodzieżowej" zaczynam czytać i... dostaję kiepski romans z beznadziejnymi bohaterami. Zresztą takie powieści wręcz czasem są po prostu, hm, złe. Ale nie w taki sposób, że źle napisane, tylko w taki sposób, że lepiej ich nie czytaj, bo zniszczą Ci mózg.
    Przyznam też, że wina leży nie tylko po stronie "autorów", ale także po stronie czytelników. Muszę przyznać, że chociaż sama nie uważam się za książkowego snoba, a tym bardziej za buraka, to trochę mnie irytuje, jak 14letnie laseczki, które życiową wiedzę czerpią ze Zmierzchu, Miasta Kości i Następczyni, uważają się za takie dojrzałe i oczytane, że wszędzie muszą się głupio wypowiadać. Nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W zupełności się zgadzam z tym postem. Na którymś ze swoich dawnych blogów pisałam o tym zjawisku, jednak nie mam zbyt dużej motywacji do pisania ;)
    Nominowałam cię do Rick Riordan Books Tag http://papierowa-dolina.blogspot.com/2015/09/rick-riordan-book-tag.html (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś wyciągnęłam "Miasto zagubionych dusz" przy mojej koleżance. Nigdy nikt mnie jeszcze tak nie ohejtował, że tak się wyrażę. Śmiała się w głos, że sama psioczyłam na "Zmierzch", a teraz czytam piąty tom "Darów Anioła". Kiedy już ochłonęła, to zapytała o czym jest "Miasto"...

    Druga Strona Książek

    OdpowiedzUsuń