Papierowe miasta: filmowe oczekiwania



Niedawno pisałam Wam o powieści Johna Greena, dzisiejszy wpis poświęcę natomiast jego filmowej adaptacji. Jako, że ekranizacja Gwiazd naszych wina była ogromnym sukcesem i spotkała się z entuzjastyczną reakcją zarówno fanów powieści jak i osób z nią niezaznajomionych, od drugiego filmu również będzie się wymagać.

Całkiem niedawno zakończyło się kręcenie ekranizacji i w ciągu miesiąca bądź dwóch powinien pojawić się zwiastun. Pierwszą rzeczą, na którą bardzo liczę jest to, że na ekranie się pojawi to masa cytatów z książki. Moim zdaniem film Gwiazd naszych wina poradził sobie z tym wspaniale, bo wszystkie najważniejsze (no prawie), najbardziej kochane przez czytelników cytaty znalazły się w adaptacji. Dużo wypowiedzi o papierowych miastach czy porównanie Margo do tajemnicy to moje must- have'y.
Mam nadzieję, że w kinie będę się śmiała tak jak przy książce. Chciałabym zobaczyć przed wszystkim scenę imprezy i piwny miecz, ale także rasistowskie koszulki Radara i generalnie wiele zabawnych sytuacji z szaleńczej wyprawy Q, Bena, Radara i Lacey do Nowego Jorku. Liczę na Bena, bo to on zazwyczaj nadawał w powieści humor. Nie mogę zapomnieć o scenie z krową!

Co się tyczy obsady, to jej skład znamy już od dawna, a moim zdaniem nie wszystko jest w niej takie jak trzeba. Q jest w porządku. Aktor nie jest przesadnie atrakcyjny, ale do brzydkich też nie należy. Z początku wydawało mi się dziwnym obsadzenie kogoś z poprzedniej ekranizacji, ale Nat Wolff naprawdę pasuje. Kilka razy w Internecie napotkałam się na fancasty, które do roli Quentina wybierały aktora Antona Yelchina. W sumie też było ok, bo Q po prostu ma wyglądać zwyczajnie, bez przesady.

Jeśli chodzi o Margo to, szczerze mówiąc, jestem lekko zbulwersowana, bo obsadzona do roli Cara Delevingne nie ma z książkowym opisem bohaterki nic wspólnego. John Green pisał, że Cara została wybrana, ponieważ naprawdę dobrze rozumiała postać dziewczyny. Zgadzam się, że rozumienie odgrywanej przez siebie roli jest sprawą wielkiej wagi, ale z drugiej strony, na takiej zasadzie, wybierając aktorów na podstawie rozumienia postaci, a nie uwzględniając cech zewnętrznych, Margo mógł zargać sam John - w końcu nikt nie rozumie jej lepiej niż autor. Przeboleję kolor włosów, rysy twarzy albo brwi, ale nie mogę zaakceptować sylwetki. Naprawdę pokochałam Margo jeszcze bardziej za fakt, że była przy kości. W końcu nie każda książkowa godna podziwu bohaterka musi mieć idealną figurę! Niestety niewiele znajdziemy podobnych przykładów w literaturze młodzieżowej. Światowej klasy modelka mówi samo za siebie. Nie chodzi nawet o sam wygląd Margo, bo jej figura miała ważny, jeśli nie decydujący wpływ na relację z Lacey. Czy w takim razie nie zobaczymy konfliktu między tymi dwiema postaciami? Czy może będzie miał on inny charakter? Wiem, że wiele osób uwielbia Carę, co rozumiem jest piękna, zabawna i ma dystans do siebie, ale umówmy się, że na Margo się nie nadaje. Może jednak w filmie mnie zaskoczy. Mam taką nadzieję. Żeby jednak nie było, że tylko narzekać potrafię, mam swoje pomysły na obsadzenie roli żywiołowej Spiegelman. Przełknęłabym Mary Elizabeth Winstead bądź Alexandrę Daddario, które często są wymieniane na w dreamcastach na tumblrze. Nie byłyby idelanymi Margo, ale moim zdaniem i tak lepszymi od Cary. Moją zdecydowaną faworytką jest jednak Mae Whitman, którą kojarzę z 'The Perks of Being a Wallflower'. To jest moja Margo Roth Spiegelman idealna. Można było dać jej niebieskie soczewki, ale nawet bez nich jest według mnie świetna. Jest to jedynie subiektywna opinia, ale właśnie tak podczas lektury wyobrażałam sobie bohaterkę.


Mae Whitman uśmiecha się smutno, bo nie jest Margo
Co do pozostałych, drugoplanowych postaci, są nawet, nawet. Justice Smith jako Radar, Austin Abrams wcielający się w Bena, Halston Sage grająca Lacey czy Jaz Sinclair w roli Angeli pasują do swoich książkowych odpowiedników. Bardzo podobają mi się również Jace i Becca, bo aktorzy są bardzo podobni do mojego wyobrażenia postaci.

Oglądając zdjęcia z planu Papierowych miast, odnoszę to samo wrażenie co rok temu w przypadku Gwiazd naszych wina: obsada zachowuje się jakpaczka zgarnych kumpli, co moim zdaniem jest cudowne. Patrząć na fotografie, mam ochotę po prostu pojechać tam i być częścią ekipy. Może John Green ma taki cudowny wpływ na wszystkich?

Nie jestem oczywiście znawczynią filmów, są to więc jedynie oceny, bazowane na wyglądzie zewnętrznym. Wiadomym jest też, że każdy ma inne wyobrażenie postaci w czasie lektury książki. To co mi nie pasuje, innemu może się wydać idealnym połączeniem. Mam nadzieję, że Cara w roli Margo pozytywnie mnie zaskoczy i film będzie dobry. A co Wy sądzicie o obsadzie? Czego Waszym zdaniem w ekranizacji zabraknąć nie może?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz