Co z tym fandomem, czyli Igrzyska i media

Z góry powiem, że jest to jeden z ważniejszych dla mnie postów w tym miesiącu. Jest to temat, który męczy mnie od dawna i ciesze się, że wreszcie mam okazje wypowiedzieć się na ten temat. Tym razem będzie nie o Igrzyskach, przynajmniej nie bezpośrednio, a bardziej o jej fanach, odbiorze książki i jej znaczenia zarówno przez fandom, jak i media społecznościowe i szeroko pojęty Internet.

Chyba już zauważyliście, że naprawdę lubię tę książkę. Jeśli mam być szczera, nie odpowiada mi jednak zupełnie to co się dzieje w fandomie, a przynajmniej jego polskiej części. Nawet nie wiem, jak miałabym skomentować Stronkowe Igrzyska, ale przypuszczam, że większości z Was wyda się to niewłaściwe. Co do nazwy samego fandomu, Trybuci, można to interpretować na dwa sposoby. Jest to albo symbol solidarności z dzieciakami wybranymi podczas Dożynek, co jest jak najbardziej okej albo jakieś dziwne przekonanie czytelników, że świat Igrzysk jest w porządku i bycie wybranym do udziału w Głodowych Igrzyskach byłoby świetną przygodą. Co zresztą łączy się z wcześniej wspomnianymi rozgrywkami na facebookowych fanpagach. Uwierz, moja droga adminko, że nie chciałabyś się znaleźć w Panem. To te strony mają także tendencję, do ograniczania się do dyskusji, czy Peeta czy Gale jest lepszy. Kocham rozmawiać o bohaterach, ale czy naprawdę musimy robić z fabuły trylogii trójkąt miłosny i nic więcej?

Faktem jest, że nie tylko część grupy docelowej, czyli ludzi młodych zapomniało o prawdziwej wartości prezentowanej w tej trylogii. Media robią to cały czas. Oczywistym jest, że jako główną bohaterkę, Katniss powinnyśmy darzyć sympatią, ale mówienie, że utożsamiamy się się z nią jest dla mnie żartem. Nie mamy pojęcia, prawdopodobnie żaden z czytelników czy widzów, przez co musiała przejść i jak się czuć.

Oczywistym jest, że marketing istnieje i istniał będzie, aby wyciągnąć od nas jak najwięcej pieniędzy, ale są nieprzekraczalne granice. Dlatego zszokował mnie fakt istnienia linii kosmetyków inspirowanych Igrzyskami. Dwanaście modelek, reprezentujących jakoby każdy z dystryktów nie tylko wyglądają pstrokato i nie na miejscu. Nie przypominają ludzi z naszego najbliższego otoczenia, a już na pewno nie na mieszkańców dystryktów, które symbolizują. Jedynym co przychodzi na myśl jest Kapitol. I to powinniśmy sobie uświadomić. Jesteśmy Kapitolem. Wiedziemy dostatnie życia, wciąż pragniemy rozrywki i niekiedy cierpienie innych ludzi, w o wiele gorszej sytuacji, pokazywane na przykład w wiadomościach dostaje od nas tyle samo, a może i mniej uwagi niż parę wybuchów w filmie sensacyjnym. Mamy obsesję na punkcie swojego wyglądu i pieniędzy. Igrzyska Śmierci powinny wywołać w nas refleksję na ten temat i choć wiem, że nie przyczyni się do większej zmiany społecznej, od uświadomienia problemu trzeba zacząć. Covergirl i ich kolekcja kosmetyków wydaję się dla mnie jakimś okrutnym żartem, ironią, bo pokazują dokładnie to, przed czym przestrzec ma ta książka. Dosyć ciężkim do zrozumienia wydaje się także fakt wypuszczenia przez markę Subway serii kanapek, edycji specjalnej na premierę W pierścieniu ognia. Dosyć dziwne, że pomysł opierają na świecie,w  których większość mieszkańców przymierała głodem. Co więcej, nasze utożsamianie się z Katniss to również dowód bycia Kapitolem. Przypomnijcie sobie broszki, tatuaże, zegarki i inne akcesoria mieszkańców stolicy, przedstawiające kosogłosa. Po Igrzyskach, z których Katniss uszła żywo wszyscy chcieli mieć, aby poczuć się jak ona, choć nie mieli zielonego pojęcia, o tym co ją spotkało.

Nie chcę jednak, żebyście sobie pomyśleli, że w takim razie Igrzyska Śmierci są moim nietykalne. Że każdy gadżet to swego rodzaju profanacja, że cosplay powinno się zakazać, bo to przesada w druga stronę. Choć tylko pokazuje to pewnie moją hipokryzję w tym względzie, sama posiadam koszulkę z kosogłosem i broszkę. Wyjdzie to pewnie, jak tłumaczenie się, ale jest tu różnica. Podczas, gdy wydarzenia z poprzedniego akapitu wydają się jakąś okropna ironią, nie widzę nic złego w przebraniu się za Katniss czy ubraniu koszulki z symbolem książki. W tym drugim wypadku bardziej chodzi o pokazanie swojej sympatii do książki, a to w końcu nic złego. Kończąc post, możesz sobie nawet shippować Katniss z kimś tam, bo to też nie jest nic złego. Ale nie zapomnij, że oprócz tego w Igrzyskach chodzi o coś więcej.

5 komentarzy:

  1. Genialne to porównanie do Kapitolu! I ogólnie cały post dobry i celny.

    OdpowiedzUsuń
  2. O stronkowych Igrzyskach swego czasu pisałam na blogu, a kiedy zareklamowałam posta na Igrzyskowej grupie na facebooku, znalazłam słowa poparcia. Dla mnie też jest to nieco okropne. O kanapkach i kosmetykach nie słyszałam, ale to chyba dla mnie lepiej...
    Sama posiadam broszkę z kosogłosem (swoją drogą, zazdroszczę koszulki), i zamierzam ją ubrać na premierę filmu - jednak nie po to, by jednoczyć się z Katniss, ale by pokazać, że jestem fanką, a nie poszłam do kina "bo akurat grali" :D (choć oczywiście nie mam nic do takich osób).
    W ogóle odnoszę wrażenie, że spora część "trybutów" to fani ładnych aktorek, przystojnych aktorów, trójkącika miłosnego i biednej, udręczonej ale TAKIEJ ODWAŻNEJ Katniss. Era Zmierzchu przeminęła, nadeszły czasy Igrzysk.
    Na szczęście są również czytelnicy, którzy książkę zrozumieli. Ci, którzy wiedzą, że Głodowe Igrzyska są straszne i okrutne, a nie przyjemne. Arena to nie Hogwart...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo mam zamiar ubrać broszkę z wymienionego przez Ciebie powodu. Co mnie najbardziej bawi, to, jak już o Zmierzchu wspomniałaś, fakt ogólnego hejtu fanów Igrzysk na tę książkę. Bo jest tylko o milości... Sami robią jednak to samo z trylogią Collins.

      Usuń
  3. A tak trochę nie całkiem na temat... ej, co może być w takiej "Igrzyskowej" kanapce? Jagody?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się już ostatnio rozpisałam u Ciebie, więc nie będę się powtarzać ;) Generalnie fajnie, że to zauważasz i idziesz z misją uświadamiać ludzi XD Nie no, serio, ten post jest ważny.
    Mi na początku wystarczająco dziwne wydawało się jak ktoś mówił, że jest w "fandomie Igrzysk", bo wydawało mi się to czymś jakbym powiedziała "hej, jestem podoba mi się antyutopijna wizja świata z książek Collins!". Teraz się przyzwyczaiłam i wiem, że wiele fanów tak tego nie odbiera, ale ciągle mnie dziwią i żenują ich niektóre teksty i akcje :/
    Sama lubię antyutopie i myślałam, że to fajnie, że rozpowszechniły się wśród młodzieży, bo uwrażliwią ich na zło. Ale chyba jako ludzkość zawiedliśmy i pokazaliśmy, że jesteśmy zbyt niedojrzali :/ no nic, ja Igrzyska traktuje jako przypowieść o źle i nic nie wciągnie mnie do dyskusji o tym, który chłopak jest lepszy (#TeamPeeta)
    PS: Tak, jestem straszną hipokrytką ;)

    OdpowiedzUsuń